Ocena:

0/5 | 0 głosów

 „NIECH ŻYJĄ TEKSTY! CZYTANIE WAŃKOWICZA i KĄKOLEWSKIEGO”

 

 

 

Siódme „Niech żyją teksty!”

Siódmy raz  Grupa Teatralna „Elektra” wyruszyła rano (szkolnym busem o godzinie 7.30),  mniej więcej o tej samej wiosennej porze,  z tego samego miejsca –  sprzed bramy  „Drzewnej” z Garbatki- Letniska do Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie, by wypełnić przestrzeń czarnoleską słowem. Sprawić, by właśnie tam  „ożyły” teksty literackie.

 I żeby całość spełniała wymogi  przyjętej formuły: próby głośnego przeczytania tekstów znanego twórcy, który odwiedził Czarnolas, najlepiej jeśli napisał utwory związane z regionem,  zaakcentował rangę Jana Kochanowskiego ˗ patrona Zespołu Szkół Drzewnych  i Leśnych w Garbatce-Letnisku.

 

 W ubiegłym roku, 9 marca, czytaliśmy wiersze i lapidaria Ryszarda Kapuścińskiego, fragmenty „Aniołka” Beaty Pawlak i „Córeńki” Wojciecha Tochmana w obecności autora, gościa specjalnego „Czytania Kapuścińskiego” – części pierwszej  cyklu „Wokół reportażu”.

 

W tym roku, 16 marca, „Wokół reportażu” część druga.

„Czytanie Wańkowicza i Kąkolewskiego”.

 

*

 

DLACZEGO WAŃKOWICZ?

 

     „Jan Kochanowski to klasyk i to klasyk nie tylko w perspektywie literatury polskiej, ale i literatury światowej.” – pisał Melchior Wańkowicz  w „Karafce La Fontaine’a”, gdzie nawiązywał do dzieł  Kochanowskiego.

  Autora fraszki „Pełna prze zdrowie” cytował w „Zupie na gwoździu” (tam też pojawił się Radom). W „Karafce…” figurują bohaterowie czarnoleskiej imprezy „Niech żyją teksty!”: (nie Paulina Wilkońska, ale jej mąż August),  Iwaszkiewicz,  Norwid,  Kołakowski, Różewicz,  Kapuściński, Kąkolewski, którego Wańkowicz bronił (ze Stanisławem Dygatem) podczas debaty reporterów w TVP, kiedy po wydaniu wywiadów ze zbrodniarzami hitlerowskimi „Co u pana słychać?”, Kąkolewski spotkał się z serią zarzutów. Krzysztof Kąkolewski pisarz doskonale zapisany w reportażu, profesor reportażu na Wyższych Studiach Dziennikarskich, autor rozprawy o „Estetyce w reportażu” –  tak rozpoczął Wańkowicz tekstKąkolewski nad wielką rwącą wodą”.

 

W 1969 rok Melchior Wańkowicz był w Garbatce-Letnisku na pogrzebie Marii Ciechanowieckiej, co było „lokalną sensacją”  według relacji wieloletniego członka Chóru Filharmonii Narodowej Jerzego Barana, któremu  wiadomość  o tym przekazał kolega z Garbatki Władysław Sobieszek  i  według  relacji Marii Dziedzickiej,  której  o wizycie Wańkowicza powiedział mąż, Tadeusz Dziedzicki, po powrocie ze Szkoły Drzewnej.

 Grób Ciechanowieckich znajduje się  na cmentarzu w Garbatce  w pobliżu grobu Cecylii i Antoniego Rymwid Mickiewiczów. Wańkowicz (z majątku Kamżyce) był kuzynem Rymwid Mickiewiczów, o czym napisała spokrewniona z tą rodziną Aldona Jaworska z Krakowa („Moja Garbatka” 3(12)2003). „Z moją siostrą cioteczną ożenił się Rymwid- Mickiewicz z Rad. Ten ci Mickiewicz sztywniał, kiedy go zapytywano, czy nie jest krewnym Adama, i odpowiadał z naciskiem, że jest Rymwid- Mickiewicz, dając tym poznać rozmówcy, że popełnił nietakt.” wspominał  Wańkowicz w „Karafce…”

 

  W Czarnolesie przeczytaliśmy fragmenty Wańkowicza „Bitwy o Monte Cassino” – cały rozdział „Trzecie generalne uderzenie i generalna  rzeź”, którego akcja toczyła się 79 lat temu,  od 15 do 25 marca 1944 roku.  Pod Monte Cassino,  oprócz autora reportażu, walczyło dwóch mieszkańców Garbatki-Letniska  Jan Maj i Feliks Rodakowski. (W kuluarach po imprezie dowiedzieliśmy się, że także Antoni Gogacz z Zawady). 

 

 Z „Hubalczyków” Wańkowicza wzięliśmy rozdział – z uwagi na Maciejowice –  „Pierwsza utarczka pod Maciejowicami”.  

„Hubalczycy”, bo lasy świętokrzyskie, spalskie, starachowickie, suchedniowskie,  przysuskie, kozienickie,  włoszczowskie, Suchedniów, Kielce, Słupia,  Piotrków, Opoczno, Spała,  Studzianna, Radoszyce,  Chlewiska,  Kępa, Lipa, Ruski Bród,  Cisownik, Bielawa,  Nowe Miasto, Rzeczyca, Końskie, Tomaszów, Krupki, Huciska, Stefanów,  Szałasy, Drzewica, Odrowąż, Gałki, Anielin,  Przedbórz, Sulejów, Nieborów, Nowocie, Wilkoń,  Krasny Bór, Kozia Wólka, Inowłódź, Ponikła, Włoszczowa.

  „Hubalczycy”, bo Otton Rudke, rodzinnie związany z Willą „Słoneczną”, zlokalizowaną przy Stacji Garbatka  i ulicy Kolejowej,   obok powstającej  nowej siedziby Szkoły Drzewnej  i dawnego Ambulatorium Kolejowego, gdzie mieszkała z rodziną Beata Pawlak.   Otton Rudke pod pseudonimem „Orzeł” współpracował z majorem Henrykiem Dobrzańskim, pseudonim „Hubal”. Był  nadleśniczym w Hucie, mieszkał  potem w Rozwadach. Tam  jako członek konspiracji zorganizował i kierował szpitalem polowym. Wywiadowca w powiatach opoczyńskim i koneckim, wspierał Hubalczyków finansowo.

 

*

 

 

DLACZEGO  KĄKOLEWSKI?

 

„K: Obok Kochanowskiego i wczesnego Mickiewicza, Sienkiewicz jest moim najukochańszym polskim klasykiem”.(„Wańkowicz krzepi. Z Melchiorem Wańkowiczem rozmawia Krzysztof Kąkolewski”).

 

Krzysztof Kąkolewski odwiedził Czarnolas przy okazji uczestnictwa w pogrzebie Jana Kochanowskiego w Zwoleniu (21. 06. 1984 r.).

Największymi i najbardziej wzruszającymi wydarzeniami tragicznych Lat Osiemdziesiątych były wielkie pogrzeby: Księdza Jerzego, Grzegorza Przemyka, a także „Ponurego” i Jana Kochanowskiego. Przybyłem tam w poczucie wielkiej wdzięczności, i dotknięcia czegoś nadprzyrodzonego. Moja matka w czasie nalotów niemieckich od 4 września w Warszawie na głos odmawiała „Kto się w opiekę odda…”, a nie „poda”, jak powinno być, wierząc, że ta modlitwa nas ocali i tak zawsze było. Ostatni raz odmawiała ją 17 stycznia 1945 r. w czasie huraganowego ognia artylerii sowieckiej, gdy pocisk uderzył w sąsiedni budynek, a odłamki przebiły ściany, a my uniknęliśmy, by w „domu naszym” stała się szkoda. Matka uważała tę modlitwę za „pewną”, wypróbowaną, sprawdzoną od czasu, gdy 5-cio piętrowa kamienica runęła 20 września 1939 r. od bomb, które prawie nas musnęły, jakby były nam przeznaczone, ale jakaś moc odsunęła je o jeden dom.

         Pan Kazimierz kochający Kochanowskiego zasłużył na naszą miłość.

 Krzysztof Kąkolewski, Grudzień 1988”.

 

(„Regestr stronników Jana K.”, dodatek Kazimierza Boska do własnego egzemplarza starodruku „Dzieł wszystkich Jana Kochanowskiego”, Kraków 1639).

 

 Kąkolewski opowiadał o ciekawej historii wojennej dotyczącej Stacji Garbatka, przez którą kiedyś przejeżdżał i dla „Mojej Garbatki” (nr 3(12) 2003) o Mirosławie Kluźniaku,  ciotecznym bracie Leszka Kołakowskiego  obaj w młodości mieszkali w Garbatce w czasie okupacji, później Kluźniak był dziennikarzem PAP („Był taki dziennik „Sztandar Młodych”, 2006).

Przyjaźnił się z Melchiorem Wańkowiczem, z którym przeprowadził wywiad- rzekę „Wańkowicz krzepi”.

 

 Wybór na czytanie czarnoleskie: „Wydanie świętego Maksymilianaręce oprawców”.  

Hanna Krall twierdziła, że najlepszym polskim reportażem jest reportaż Krzysztofa Kąkolewskiego o Gajowniczku, któremu ojciec Maksymilian Kolbe podarował życie. Prosty pomysł. Reporter postanawia sprawdzić, co Gajowniczek zrobił ze swoim życiem. I okazuje się, że wszyscy uważali, że coś powinien zrobić, ale nie wiadomo co. On sam też nie wie. To wspaniałe zestawienie wielkiego z niskim, oczekiwań z rzeczywistością”  powiedział  Mariusz Szczygieł w rozmowie z Agnieszką Sowińską („Nadwyżka”). To dzięki Kąkolewskiemu  Mariusz Szczygieł postanowił zostać reporterem.

 

  (A „Morelowa” z „Najpiękniejszych i najskromniejszych” Kąkolewskiego w kategorii  bonus).

 

 I wreszcie data imprezy:  dzień  93. rocznicy urodzin Krzysztofa Kąkolewskiego.

 

„Wańkowicza czytałem w 1942 roku mając 12 lat. Stanisław Dygat zachwycił mnie, gdy miałem 17 lat. Nie myślałem, że kiedykolwiek ich poznam. Obaj wezwali mnie do siebie. Oni, prawem silniejszych, lepszych, wybrali mnie i zadecydowali o naszej przyjaźni. Mam zasadę, by w czasie każdego spotkania z czytelnikami wpleść jednego z nich w tok opowiadania. Tak realizuję obcowanie umarłych z żywymi”. (Krzysztof Kąkolewski „Dziennik tematów”, cz. I).

              16 marca Wańkowicz i Kąkolewski byli bohaterami wplecionymi w tok  czarnoleskich spotkań. Tak zrealizowaliśmy obcowanie umarłych z żywymi.

 

*

 

Imprezę w Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie o godzinie 11. 30 otworzył  dyrektor placówki, Ireneusz Domański, wspominając o doświadczeniu dziennikarskim w zakresie reportażu, kiedy pracował  w radomskim oddziale „Gazety Wyborczej”.

 Później  głos zabrał Mirosław Dziedzicki,  dyrektor Zespołu Szkół Drzewnych i Leśnych w Garbatce- Letnisku.  Dzień  wcześniej odszedł  Aleksander Kołacz, uczeń klasy III Technikum Drzewnego, który rok temu wystąpił w Czarnolesie  jako członek Grupy Teatralnej Elektra na  „Czytaniu Kapuścińskiego”.  Mirosław Dziedzicki  mówił o szkole jako o rodzinie. Poprosił o uczczenie pamięci Aleksandra Kołacza minutą ciszy.   

 

Gościem specjalnym „Niech żyją teksty! Czytanie Wańkowicza i Kąkolewskiego” był prof. dr hab. Kazimierz Wolny-Zmorzyński, medioznawcaliteraturoznawca (m.in. UŚ, UJ, UW, UWr.), autor publikacji o reportażach Melchiora Wańkowicza, Ryszarda Kapuścińskiego.

 Kazimierz Wolny- Zmorzyński wyznał, że studiował na roku z Beatą Pawlak. Był zainteresowany  nieznanymi, a tu przedstawionymi związkami Wańkowicza i Kąkolewskiego i ich twórczości z regionem  radomskim, ze Zwoleniem, Czarnolasem, Garbatką…  Podkreślił  ważność i trafność nazwy spotkania – „Niech żyją   teksty!”

Mówił o  istocie reportażu,  fikcji i prawdzie w  tym gatunku już zaliczanym do literatury. Wańkowicz jako jedyny  z reporterów przyznał się,  że stosuje fikcję.  Wyjaśnił, dlaczego Mariusz Szczygieł  musiał dodać w wydaniu „Gottlandu”  w  Stanach Zjednoczonych podtytuł „historie prawdopodobne”.

– Każdy reporter ma swój temat:  Melchior Wańkowicz  opisywał los  narodu polskiego,  Barbara Wachowicz – los polskiej kultury –  dodał,  że właśnie przygotowuje  książkę o twórczości  Wachowicz (była seminarzystka Kąkolewskiego w czarnoleskim muzeum gościła 12. 09. 2015 r.).

Za niesprawiedliwy uznał fakt, że twórczość Wańkowicza  czy Wachowicz  uważa  się dziś za nudną.

– Co jest nudne? Pisanie o polskich bohaterach,  twórcach polskiej  literatury?

 O Krzysztofie Kąkolewskim, autorze kiedyś popularnym i poczytnym:

   – To jest  wielka krzywda, że został zapomniany.

       Po głośnym przeczytaniu fragmentu „Wydania świętego Maksymiliana w ręce oprawców” Kąkolewskiego zwrócił uwagę na rolę dialogu, sposób prezentacji tekstu, w dialogach zróżnicowanego, oddającego dramatyzm,  nie monotonnego.

 –  Historia w nas trwa –  rozwinął dalej  wypowiedź.

Wspomniał, że jadąc do Czarnolasu z okolic Krakowa, przejeżdżał przez Suchedniów. Mijał zrujnowany  dworek rodzinny Kąkolewskich  na ulicy Bodzentyńskiej 30 (z 1863 roku),  do którego reporter zapraszał swoich studentów z Wydziału Dziennikarstwa UW. Stąd  urządzał  mini wycieczki do bunkra Jana Piwnika „Ponurego”, śladami  Gustawa Herlinga- Grudzińskiego po okolicy utrwalonej w „Innym świecie” (tam, gdzie stał dwór pisarza, zburzony w PRL-u). Rodziny Kąkolewskiego i Herlinga- Grudzińskiego znały się.  Kazimierz Wolny- Zmorzyński porównał „Dzieje rodziny Korzeniewskich” Wańkowicza do „Innego świata” Gustawa Herlinga- Grudzińskiego”.

 – Jest to proza, która złamie najbardziej mocnego mężczyznę.

 

Na sali przed widownią i Grupą Teatralną „ Elektra” znalazło się krzesło, należące kiedyś do rodziny Melchiora Wańkowicza, a obecnie do Mirosława Dziedzickiego, który na okoliczność „Czytania Wańkowicza” wypożyczył krzesło ze swojego domu.  Obok krzesła na kufrze wyeksponowano zbiór  książek z biblioteki Elżbiety Dziedzickiej: dzieła wszystkie Melchiora Wańkowicza, dzieła wybrane Krzysztofa Kąkolewskiego (z dedykacją  autora w „Wydaniu świętego Maksymiliana),  trzytomową „Antologię polskiego reportażu XX wieku” (współautor redakcji Kazimierz Wolny- Zmorzyński).  Tło stanowił udostępniony na monitorze plakat ze zdjęciami Wańkowicza i Kąkolewskiego (Warszawa 1972. Fot. Wojciech Druszcz. Zbiór Ośrodka KARTA).

Na zakończenie Ireneusz Domanski –  dyrektor  Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie wraz z Marią Jaskot, współorganizatorką i koordynatorką imprezy, wieloletnią  kustoszką, wręczyli   muzealne długopisy, breloki i  dyplomy  członkom  Grupy Teatralnej Elektra w tegorocznym składzie:  Filip Matejszczak, Maria Pasieczna (I AK),  Grzegorz Piskor (TD), Andżelika Czapko, Robert Witak (I TL), Jakub Mordak (od roku konferansjer nie tylko w „Teatrzyku Zielona Gęś” – odczytywał autora, tytuł dzieła, był  w większości tekstów narratorem), Kacper Pawłowicz, Helena Suchorska (IITD), Karol Niewiadomski, (II TL), Bartosz Białecki (III TL), Martyna Hałdaś, Patrycja Rogalska (IV TLP), Norbert Sak (IV TDG).

 Wszyscy stanęli do pamiątkowego zdjęcia. Gość specjalny wpisał się do „Kroniki Szkoły”:

 „Niech żyją teksty!” – znakomity pomysł – gratulacje. Najlepsze teksty zawsze obronią się same – najlepszym tego dowodem są reportaże M. Wańkowicza i K. Kąkolewskiego.

 Z najlepszymi życzeniami na przyszłość

 Kazimierz Wolny- Zmorzyński

 16. 03. 2023”

 

„Czytać to znaczy czytać raz jeszcze” twierdził Georges Poulet.

Literatura żyje, kiedy jest czytana, a prawdziwie żyjąc, poszerza przestrzeń istnienia. Taki kontakt jest zawsze zwrotny.

Niech żyją teksty!

 

 

 

 ***

 

 

KALENDARIUM IMPREZY:

 

1. „NIECH ŻYJĄ TEKSTY! CZYTANIE WILKOŃSKIEJ”

(27. 03. 2014 r., gość specjalny JANUSZ ODROWĄŻ - PIENIĄŻEK)

 

2. „NIECH ŻYJĄ TEKSTY! CZYTANIE IWASZKIEWICZA”

(27. 03. 2015 r., gość specjalny RADOSŁAW ROMANIUK)

 

3. „NIECH ŻYJĄ KOŁAKOWSKIEGO”

(30. 03. 2017 r., gość specjalny WIESŁAW CHUDOBA)

 

4. „NIECH ŻYJĄ TEKSTY! CZYTANIE NORWIDA”

(13. 04. 2018 r., gość specjalny WIESŁAW RZOŃCA)

 

5. „NIECH ŻYJĄ TEKSTY! CZYTANIE RÓŻEWICZA”

(5. 04. 2019 r., gość specjalny JANUSZ DRZEWUCKI)

 

6. „NIECH ŻYJĄ TEKSTY! CZYTANIE KAPUŚCIŃSKIEGO”

(9. 03. 2022 r., gość specjalny WOJCIECH TOCHMAN).

 

 

 

(Bibliografia: Melchior Wańkowicz, Pierwsza utarczka pod Maciejowicami, w: Hubalczycy, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009, s. 509-514; Melchior Wańkowicz, Trzecie generalne uderzenie i generalna rzeź, w: Bitwa o Monte Cassino, Prószyński i S-ka, Warszawa 2009,  s.24-27; Krzysztof Kąkolewski, Wydanie świętego Maksymiliana w ręce oprawców,  Wydawnictwo Polonia, Warszawa 1989, s. 71-80; Krzysztof Kąkolewski, Morelowa, w: Najpiękniejsze i najskromniejsze, Wydawnictwo von borowiecky, Warszawa 2000, s. 5-8).

 

 

 Plakat wykonał Igor Dziedzicki. Fot. Anita Walczewska, Michał Lenard, Elżbieta Dziedzicka

 (edz)